![]() |
katharsis
samotnie licząc kurz
drewnem pachniałeś
głębią swych źrenic zachwycałeś
czasem
gdy pokazywałeś życiu ile wart jest twój
krok skok przyszłość
szumiałeś bez przerwy szumiałeś
poruszałeś mnie niby ścięta gałąź stokrotki
na upadłym wietrze
zanurzałeś się w pewności
w kroplach potu czyniłeś się mężczyzną
słowa uciekały bez twojej wiedzy
jak chciałeś nie chciałeś niczego
trywialnością obojętniałeś
*
pragnąłeś bym cię znalazła
pośród motyli cię zobaczyła
odnalazła razem z odrobiną wina
w śniadaniu
nie zgubiłeś się
szukałam cię
*
nieodkrytą napawałeś się sztuką
każdym aktora skinieniem
bezładnie uniesiony zapachem światła
roznosił się wszędzie po małym ciepłym pokoju
twojego śmiechu siarczysty dźwięk
patrzyłam tylko
na tę odrobinę perwersyjnej dla ciebie
małostkowości
której mi nie chciałeś podarować
w prezencie codziennego dzień dobry
*
zmusiłeś mnie bym biegła
za tobą gdy stałeś w miejscu
ciągle cofając swe słowa
bolące jak samotności cienie
sunące ciągle w tył i ciągle wyraźne przed nami
*
z księżyca mi się przyglądałeś
gdy spałam z otwartymi oczami
ty zaglądałeś do środka
i widziałeś
mały ciepły pokój
przeglądałeś się w nich jak kwiat jak narcyz
chciałeś więcej
odrzucając moje skrawki szaleństwa
*
nic w tym złego
nie chcę niczego więcej niż tego czego
nie mam
*
tworząc świat
zastanawiałeś się nad stworzeniem anioła
przez nieuwagę
uczyniłeś go kobietą
teraz cierpisz bawiąc się ze mną
kosmykiem jej włosów na mojej głowie
wesołej głowie
*
zmieniłeś niebo
dodałeś i ująłeś z niego szczęścia
dorzuciłeś do tego małego raju
troszkę deszczu
w celu lekkiej syntezy życia
*
bo cóż mogłeś poradzić
że się zakochałam
w tej odrobinie kurzu
unoszonej twoim niespokojnym tchem
i chyba wyszeptałeś
że artystycznym pędzlem mnie uczyniłeś
nasyciłeś mnie perfumami uzależnienia
a teraz się śmiejesz
a teraz tańczę
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz