krok od
nicości
widzę ją jak zawsze
skuloną w zmarszczkach nowego koca
udającego wzory bogate i ascetyczne
z taniego supermarketu na wylocie miasta
na wpół przymknięte ze zmęczenia oczy
trzęsące się źrenice na brak widoku na
na ekranie telewizora
na przyszłość
patrzy i nie widzi co się dzieje
chce widzieć szczęście i chce nieszczęście
u siebie i za płotem gdzie jak w lustrze sąsiad
przed brzęczącym pudłem wytęża zatracone zmysły
czasem widzę ją
gdy siedzi przy oknie
wypatrując szczęścia które zostawiła
na ołtarzu wychodząc za rutynę
siedzi znowu przygnieciona myślą
że to że tamto że znowu nie ma
przykuta do smutku odmawia zdrowaśki
i znów i znów bo śmiech to zdrowie
i gdzie jest to pięknie i dla kogo to życie
i po co mówią że będzie lepiej
i czemu znowu wschodzi słońce
i
i dlaczego już przestała pytać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz