wraz z
nadejściem świtu
nie poznajesz swego snu
nie pamiętasz kiedy mała jego część
zdołała ujrzeć śmierć zła
gdy ono rodziło się w twych oczach
chcesz utopić wszystko w kałuży krwistych wspomnień
zanurzyć rozerwane strzępy duszy
w delikatnie bladej subtelnej rozkoszy
ale gdzieś w wiklinowym koszu
wśród czerwieni twych sukien codzienności
czeka uśpiony oddech upadłych niebios
choć bezwiednie spuścisz powieki na
przesuszone sztucznością jaskrawe oczy
moment szczęścia i zapomnienia skończy się
wraz z pieszczotą zimnej granicy wyobraźni
doskonale wiesz że już nie będziesz tęsknić
zamarza ogień
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz