Twoje oczy znów
bezszelestnie generalizują ułożone w słowa literki. Mogły ułożyć się inaczej. A
jednak jakimś odruchem wolnej woli zapadła decyzja, że będą to właśnie takie
słowa, a nie inne. Tak samo jest ze wszystkim innym. Śnię o deszczu, nie mając
sił na słońce. Budzę się w mękach, z lękiem otwieram oczy, bo to co czeka za
ciemną bramą powiek może przywołać niesłychaną torturę serca. Szczęście? Byłoby
to niczym skucie się w kajdany niewoli, która na pozór wydawałaby się być
słodka. Oddaję się więc kolejnej żądzy wzniesienia się wyżej niż nieznane mi
jeszcze nieba.
Dlaczego tak mocno trzymamy się reguł.. Dlaczego sami siebie okuwamy w ostrogi i karcimy
się za nie zawsze zgodne z tym, co mówi sumienie odruchami wolnego wyboru
umysłu.
Gdzie jest ta granica, gdy przestajemy żądać od życia i
zaczynamy wstydzić się ideałów? Gdy nierozumna istota stwierdzi, że więcej jej
nie potrzeba, niż ma w sobie, to dzieje się najbardziej przykra rzecz na tym
ziemskim padole. Umiera dusza, czy cokolwiek, co w nas jest. Człowiek ten jest jak roślina zielona, która w przypływie
fałszywej mądrości stwierdzi, że więcej jej nie potrzeba powietrza. Najpierw
zwijają się jego kwiaty i gniją owoce, potem opadają liście, cały zwija się
jakby w konwulsjach. Istota ta na pozór żyjąc w stoickim bezruchu odrzuca mgnienia
oczu. Potem zapadając w błotniste bagna rutyny zanurza się w nich bez życia.
Nie trzeba nam usychać w poczuciu spełnienia.
Czy to zależy do końca od człowieka, jaki jego droga obejmie
cel? Nie dostałam tak wiele, by z tego nie korzystać… Cóż zrobi dziecko, które
zostaje na chwile same i wie, że rodzice nie patrzą? W przypływie poczucia wolności
coś głupiego… Głupim nazwiemy to my, mądrzejsi od mądrych. Po stokroć byłaby
istota ludzka szczęśliwsza bez tych łańcuchów konwenansów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz