25 marca 2013

wena nie wena







Czasem zapominam żyć.
Twoje oczy znów bezszelestnie generalizują ułożone w słowa literki. Mogły ułożyć się inaczej. A jednak jakimś odruchem wolnej woli zapadła decyzja, że będą to właśnie takie słowa, a nie inne. Tak samo jest ze wszystkim innym. Śnię o deszczu, nie mając sił na słońce. Budzę się w mękach, z lękiem otwieram oczy, bo to co czeka za ciemną bramą powiek może przywołać niesłychaną torturę serca. Szczęście? Byłoby to niczym skucie się w kajdany niewoli, która na pozór wydawałaby się być słodka. Oddaję się więc kolejnej żądzy wzniesienia się wyżej niż nieznane mi jeszcze nieba.
Dlaczego tak mocno trzymamy się reguł..  Dlaczego sami siebie okuwamy w ostrogi i karcimy się za nie zawsze zgodne z tym, co mówi sumienie odruchami wolnego wyboru umysłu.
Gdzie jest ta granica, gdy przestajemy żądać od życia i zaczynamy wstydzić się ideałów? Gdy nierozumna istota stwierdzi, że więcej jej nie potrzeba, niż ma w sobie, to dzieje się najbardziej przykra rzecz na tym ziemskim padole. Umiera dusza, czy cokolwiek, co w nas jest. Człowiek ten jest  jak roślina zielona, która w przypływie fałszywej mądrości stwierdzi, że więcej jej nie potrzeba powietrza. Najpierw zwijają się jego kwiaty i gniją owoce, potem opadają liście, cały zwija się jakby w konwulsjach. Istota ta na pozór żyjąc w stoickim bezruchu odrzuca mgnienia oczu. Potem zapadając w błotniste bagna rutyny zanurza się w nich bez życia.
Nie trzeba nam usychać w poczuciu spełnienia.
Czy to zależy do końca od człowieka, jaki jego droga obejmie cel? Nie dostałam tak wiele, by z tego nie korzystać… Cóż zrobi dziecko, które zostaje na chwile same i wie, że rodzice nie patrzą? W przypływie poczucia wolności coś głupiego… Głupim nazwiemy to my, mądrzejsi od mądrych. Po stokroć byłaby istota ludzka szczęśliwsza bez tych łańcuchów konwenansów.
Nie trzeba nam usychać w poczuciu spełnienia, trzeba nam patrzeć na realność z głębokości wzniesień.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz