Ukochany świecie, dlaczego jesteś tak okrutny? Dlaczego nosisz na swym łonie istnienia, które cech ludzkich się wyzbyły?
Ciemności obejmują coraz więcej światła
Ciemności nie ma
Jest światło światła nie ma
Pola elizejskie pustkowiem się zwą
Ludzki ród pochłania coraz więcej niebytu
Człowieka w człowieku czasem nie ma
Szarpią na strzępy i palą na stosach tchnienia
Zabijają dziś umarłych
Łabędź czy Bóg to przemijające dla nich westchnienie
Rzucają się w przepaść na szarej pajęczynie
Ogień chłodzi ciała istot na wpół realnych
Gorączka i zmysły dzierżą jabłko niezgody na monarszym tronie
Kolorowe indywidualności rynsztokami spływają po ulicach
Powietrze zaprawiane cementową świeżością
Wypełnia spustoszone źrenice
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz